Crowdfunding, czyli finansowanie społecznościowe, jest coraz popularniejszą metodą pozyskiwania funduszy na akcje społeczne, start up’y, leczenie osób chorych. Można nawet powiedzieć, że wchodzi na salony, bo doczekaliśmy się jako widzowie sfinansowanego przez crowdfunding filmu, który zdobył Oskara. Umieścić własny pomysł w Internecie i poprosić internautów o wsparcie jest prosto. Podpowiem, jak sprawić, by realnie pozyskać pieniądze, i jakie warunki należy spełnić, by mieć szanse na sukces.
1. Najpierw przygotowujemy materiały promocyjne, a potem startujemy z kampanią crowdfundingową.
Jako doradczyni fundraisingu często rozmawiam z osobami, które chcą rozpocząć kampanię fundraisingową. W dyskusjach z wszystkimi potrzebującymi pieniędzy zawsze pojawia się temat pośpiechu w ich pracy. Nieważne, czy mamy fajny pomysł biznesowy i chcemy go od razu zrealizować, czy jesteśmy teatrem niezależnym i zamierzamy wysłać spektakl na festiwal, który odbywa się za trzy miesiące. Dobrze jest działać szybko i na fali dobrej energii pomysłu, ale pamiętajcie, że promocja kampanii crowdfundingowej powinna być przygotowana przed jej startem. Grafiki do mediów społecznościowych, hasła na memy, teksty dla dziennikarzy przygotujcie już przed rozpoczęciem kampanii. Podczas jej trwania uaktualniamy materiały zgodnie z okolicznościami, ale przygotowani jesteśmy od początku. Przechodzimy tym samym płynnie do kolejnego punktu.
2. Sukces w crowdfundingu zależy od powodzenia pierwszych dni kampanii. Z mojego doświadczenia i obserwacji wynika, że powodzenie wróży, jeśli pierwszego dnia kampanii pozyskamy minimum 30% wartości projektu.
Zazwyczaj kampanie crowdfundigowe trwają dłużej niż kilka dni. Najważniejszy jednak jest dobry start. Jeśli potencjalny udziałowiec nie wpłaci pieniędzy od razu po zobaczeniu w Internecie informacji o naszym projekcie, najprawdopodobniej w ogóle się nie dorzuci (chyba, że jest członkiem naszej rodziny). Poza tym wszyscy lubimy budować sukces, a nie porażkę. Wolimy wspierać kampanie, które już się rozkręciły finansowo, a nie projekty, które po iluś dniach od ich rozpoczęcia nie zdołały zaangażować zbyt wielu osób. Wracamy do punktu pierwszego i przygotowania kampanii. Zanim wystartujemy z publiczną ofertą, powinniśmy:
- zbudować zespół przyjaciół, współpracowników, wolontariuszy (w zależności od tego jako jaki podmiot bądź osoba prywatna i w jakim celu chcemy rozpocząć zbiórkę), realnie wspierających nas w działaniach promocyjnych przed startem i na początku kampanii,
- przygotować materiały promocyjne,
- informować otoczenie o tym, że kampania wkrótce się rozpocznie, czyli wymyślić, jak stworzyć atmosferę w Internecie wokół projektu i jak dać sygnał fanom, że zbliża się ważny dzień,
- przygotować grupę docelową projektu, np. m.in. utworzyć wydarzenie na Facebooku (co jest lepszym rozwiązaniem niż grupa na Facebooku).
3. To my, jako projektodawcy jesteśmy odpowiedzialni za promocję, a nie platforma internetowa.
Jeśli masz świetny projekt i wystawisz go na amerykańskim Kickstarterze, prawdopodobnie częściej będziesz trafiał na przypadkowych wpłacających. Ale nawet na największych platformach na świecie obowiązuje ta sama zasada, co wszędzie, czyli że sami jesteśmy odpowiedzialni za własną promocję.
W naszej części świata tak jest w 100%, bo „przypadkowych” wpłacających jest zdecydowanie mniej. Dochodzę do kontrowersyjnej części, bo zaneguję zdanie dużej części blogerów, że najważniejszy jest wybór platformy. Oczywiście nie wstawimy projektu ekologicznego na platformę dedykowaną kulturze ani charytatywnego na platformę muzyczną. Ważne, by zwrócić uwagę na kilka aspektów funkcjonowania platform, czemu poświęcony będzie odrębny wpis na blogu. Uważam jednak, że w Europie nie jest aż tak istotne, czy nasza platforma jest popularna, czy nie, bo promocję projektu i tak budujemy sami. Wyjątkiem mogą być czasem platformy charytatywne.
4. Wszyscy zainteresowani angażują się w kampanię, zarówno lider, jak i wolontariusze.
Zdarzyło mi się rozpocząć współpracę doradczą przy kampanii, którą prowadziła duża organizacja posiadająca oddziały w całej Polsce. Współpracę przerwałam, bo zauważyłam, że lider chce scedować całą pracę na wolontariuszy. Mimo że jest osobą medialną, w ogóle nie informował o kampanii. Wolontariusze mogą nas wesprzeć w przygotowaniu materiałów, w promocji, w logistyce, ale nie oni firmują projekt, tylko pomysłodawca, czyli my. W tamtym przypadku kampania zakończyła się niepowodzeniem. Innym razem prowadziłam działania z małą, lokalną organizacją, gdzie współpracował ze sobą zespół entuzjastów. Ich praca uwieńczona była sukcesem, bo mieli wspierającego lidera i grupę osób zaangażowanych wokół niego. Ich cel finansowy nie był duży, ale osiągnęli o wiele więcej niż zdobycie funduszy. Finansowanie społecznościowe odzwierciedla w praktyce, czy potrafimy mówić o tym, co dla nas ważne, czy się z tym utożsamiamy i czy potrafimy realnie pociągnąć za sobą innych.
Cztery powyższe zasady to dopiero początek sukcesu w crowdfundingu. Zapraszam do lektury innych wpisów na blogu, gdzie przejdę do szczegółów przygotowania kampanii. Zachęcam Was również do komentowania i dzielenia się swoimi doświadczeniami.
Maya Olszewska